09 grudnia 2012

Skirt, Studs And Some Lovely Dog

Takiej ilości alkoholu mój żołądek nie widział już dawno temu i o dziwo zachował się nad wyraz przyzwoicie ;-) Kaca brak, głowa nie boli, a na pustych puszkach i butelkach, które zalegają w koszu na śmieci, można by zbić fortunę. Spotkania z przyjaciółmi bez żadnej specjalnej okazji w moim przypadku sprawdzają się najlepiej. Bez planowania, co będziemy robić, bez umawiania się miesiąc wcześniej. Ot tak po prostu spontanicznie rzucone: "spotkajmy się jutro, posiedzimy, pogadamy". Najfajniejsze w takich niezorganizowanych akcjach jest to, że kiedy znajomi po mocno zakrapianym piątku, w sobotę późnym popołudniem szykują się do domu, pada hasło: "a może byście zostali do niedzieli?". I co? Oczywiście zostają. Robimy zrzutę na piwo oraz na składniki do domowej pizzy (nie ma, że na skróty po gotową do pizzerii dzwonimy) i po raz enty śmiejemy się z ulubionych skeczy. 

Gdyby ktoś z Was był ciekaw, które to są te ulubione, informuję iż... Miejsce pierwsze bezdyskusyjnie zajmuje kabaret Neonówka ze skeczem "Niebo". Osobiście polecam tę wersję: KLIK cz.1 i  KLIK cz.2. Następny w kolejności to "Wandzia i Trzej Królowie" KLIK również Neonówki. I na deser kabaret Smile i "Stanisław kierowca tira" KLIK.

A jako, że pomimo braku kaca, kładzenie się spać dwa dni pod rząd w godzinach 2:00 - 4:00 nad ranem spowodowały, że czuję zmęczenie (aczkolwiek jest to zmęczenie nacechowane mocno pozytywnie), zostawiam Was ze zdjęciami, a sama udaję się na co najmniej godzinną relaksacyjną kąpiel ;-)

Motywem przewodnim dzisiejszego zestawu są wymarzona spódnica, którą po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć w sklepie Mosquito oraz malinowa bransoletka z ILOKO






























spódnica/skirt - Mosquito (tutaj)
bransoletka/bracelet - ILOKO (tutaj)
sweter/sweaer - Cropp
płaszcz/coat - Stradivarius
torebka/bag - Allegro
botki/boots - Altero


02 grudnia 2012

Mint Sweater & Sth About Today's Santa Claus

Szósty grudnia za pasem. Brzuchaty i brodaty Mikołaj ma w dzisiejszych czasach nie lada wyzwanie. Oczekiwania dzieci i młodzieży z roku na rok są coraz większe, co wiąże się niestety z grubą kasą. Nie ukrywam, że mój dość obszerny i w miarę pojętny mózg, akurat tej kwestii nie jest w stanie ogarnąć, a tym bardziej pozostawić bez komentarza. No bo niech mi ktoś wyjaśni tak po ludzku - jak chłopu na roli tudzież krowie na miedzy - dokąd zmierza świat, w którym siedmioletnim dzieciom kupuje się tablety za 600 zł, a tym nieco starszym laptopy za 1 000 zł, czy konsole Playstation za... nawet nie chcę wiedzieć za ile? Albo świat oszalał, albo dzieciom się w dupach poprzewracało, albo zabiegani rodzice, dzień w dzień goniący za pieniądzem, nie mają czasu zatrzymać się na chwilę i zastanowić, co będzie dalej. Co dziwi tym bardziej, że w dzisiejszych czasach o pracę ciężko, a każdy zarobiony grosz jest na wagę złota. 

Wiadomo, że co roku prezentowe preferencje się zmieniają, co jest naturalnym zjawiskiem związanym chociażby z wiekiem dziecka, dorastaniem, ale przede wszystkim z otoczeniem. Zawsze rządziła zasada: "Wszystkie dzieci mają, to ja też chcę". Jednak kiedyś dotyczyło to drewnianych klocków, szmacianej lalki czy nowego kubraczka dla misia, który to kubraczek robiła nam na drutach ukochana babcia. Uśmiech z twarzy dzieci wychowanych w latach 80' i 90' nie znikał przez długie miesiące, a zabawka służyła latami. Prezenty dawało się "od serca", a nie "od portfela". 

Dzisiaj te mega drogie cacka cieszą do momentu, w którym przysłowiowy Kowalski nie przyniesie do szkoły najnowszego modelu elektronicznej zabaweczki. Wtedy ten - jak dotąd "najlepszy na świecie", "nie będę już chciał innego", "idealny, wymarzony, wyśniony" gadżet - idzie w odstawkę. 

Pamiętam jak do sklepów w Polsce wchodziły Kinder Niespodzianki. Miałam wtedy naście lat i dostałam owe jajo od dziadka. Wnętrze żółtego, owalnego plastiku kryło małego kotka w zielonym koszyczku, którego mam do dziś. I teraz, kiedy dziadka już nie ma, jest on dla mnie cenniejszy niż kiedykolwiek. Dlaczego? Bo wiąże się ze wspaniałymi wspomnieniami z dzieciństwa, które kiedyś były w cenie. Dziś bardziej od wspomnień, pracy i serca włożonych we własnoręczne wykonanie upominku, liczy się to, czy w ogóle masz prezent dla dziecka, czy jest on na czasie, czy kosztował odpowiednią sumkę i czy przypadkiem ciocia lub stryjek nie przebiją Cię swoim podarkiem. Bo jeśli tak - Twój schodzi na drugi plan już w chwili otwarcia kolejnego pudełeczka przewiązanego piękną, czerwoną wstęgą. Smutne, co? :-(



P.S. Zdjęcia z serii "zielono mi" robione przez moją mamę. Mamuśka - dzięki ;-)  Idzie Ci coraz lepiej!



















sweter/sweaer - H&M
woskowane spodnie/waxen pants - Bershka
torebka/bag - Orsay

botki/boots - Altero
naszyjnik choker/necklace - iloko.pl
płaszcz/coat - H&M (sh)




26 listopada 2012

Just Shorts

Męża nie ma, chata wolna, oj będzie bal ;-)  No niezupełnie... Ale piwko z psiapsiółką to wystarczająco miły akcent na zakończenie andrzejkowego weekendu. Wróciłam ze wspomnianego browara coś koło 2 w nocy i stwierdziłam, że chęć obejrzenia przegapionego finałowego odcinka "oddaj fartucha" jest silniejsza od potrzeby wyspania się przed dzisiejszym, jakże ciężko zapowiadającym się dniem w pracy. Uzależnienie od wszelkiego rodzaju mediów jest rzeczą straszną ;-) Ja zdecydowanie cierpię na komputeroholizm. Choć  przyznaję - mimo, że tv oglądam dość rzadko... sporadycznie wręcz - są programy, które jeśli mnie wciągną , nie ma przeproś - muszę zobaczyć i już! 

A jakie są Wasze uzależnienia? Które z mediów pochłaniają Wam najwięcej czasu: prasa, radio, tv czy internet? Podzielcie się ;-) Jeśli programy tv, to jakie? Jeśli internet, to jakie strony (poza blogami oczywiście) odwiedzacie najczęściej?


Wracając do kulinariów, chciałam Wam serdecznie polecić dwa pyszne przepisy na szybkie i tanie śniadanie. Znajdziecie je TUTAJ. Tosty francuskie i jajka zapiekane w bułce. Mniaaamm!!!

A jako, że tegoroczna zima utknęła chyba gdzieś w korkach i nie może do nas dotrzeć, pozwoliłam sobie na założenie szortów. 
A co ;-)


P.S. Dziękuję Wam, że jesteście, że zaglądacie, komentujecie, ale przede wszystkim za to, że czytacie ;-)  Wszystkim stałym bywalcom, ale także tym jednorazowym - wielkie DZIĘKI!!! ;-)

























bluzka/blouse - no name (sh)
szorty/shorts - Bershka
torebka/bag - no name (sh)
botki/boots - Allegro
kurtka/jacket - no name (sh)
naszyjnik/necklace - H&M
czapka/cap - Reserved
pasek/belt - no name (sh)






18 listopada 2012

Stripes, Heart And A Little Bit Of Magic

Steven Frayne. "Dynamo: Magician Impossible". "Więcej niż magia". Jeśli jeszcze nie wiecie, o kim mowa, włączcie sobie Discovery Chanel dziś o 19:00, ale zanim to zrobicie, czytajcie dalej. 

Jakiś czas temu na Onecie ukazał się dość obszerny artykuł dotyczący najpopularniejszego iluzjonisty w Wielkiej Brytanii. Sam tytuł "Zupełnie jak Jezus" jest już wyjątkowo kontrowersyjny i sprawia, że mamy ochotę dowiedzieć się czegoś więcej. Mnie osobiście historia Dynamo dość mocno zaintrygowała. No bo niby magik, iluzjonista, hochsztapler, ale z drugiej strony jak wytłumaczyć "sztuczki", których w żaden logiczny sposób wytłumaczyć się nie da? 

Kiedy kanał Discovery wyemitował pierwsze odcinki dokumentu, ludzie podzielili się na dwa obozy - jak to zwykle bywa z resztą :-) 
I tak po jednej stronie byli Ci z rozdziawionymi paszczami, oglądający z zapartym tchem każdy ruch ręki, coby nie przeoczyć momentu, w którym za pomocą Stevenowskiego "abrakadabra", mężczyźnie stojącemu obok, z nadgarstka zniknął zegarek. Druga grupa, jak łatwo się domyślić, to - uwaga modne słowo - hejterzy, negujący wszystkie próby przekonania społeczeństwa do tego, że Dynamo nie jest ot takim sobie zwyczajnym iluzjonistą. Wielu z nich uważa, że w procesie tworzenia poszczególnych odcinków, bierze udział cały sztab speców od czarowania. Swoją drogą ciekawe skąd ową wiedzę posiadają. Jednak producenci programu twierdzą, iż budżet mają niewielki, a operatora jednego. Nie istnieje podobno również ktoś taki, jak reżyser. Nikt z ekipy do końca nie wie, co w danym momencie zrobi Frayne.

Bezsensem z mojej strony byłoby streszczanie Wam artykułu, który możecie w całości przeczytać TUTAJ. Zacytuję jednak fragment, który według mnie przekona Was do zapoznania się z historią tego niezwykłego człowieka.

"Powiedzmy wprost: w najnowszej serii Steven Frayne robi wszystkie cuda znane z Nowego Testamentu. Bez najmniejszego problemu lewituje lub doprowadza do samolewitacji przedmiotów. To nie są rzeczy, które można wyjaśnić „sznurkiem i ukrytą nitką”, bo o ile wiem, nawet Wolf Messing nie pokazał, że potrafi ożywić materię nieożywioną. Z ewangelii apokryficznych wiemy, że Jezus jako małe dziecko potrafił ulepić z gliny figurki ptaków, które następnie na oczach przerażonej rodziny i kolegów zamieniały się w żywe ptaki. W jednym z programów Frayne zrobił to samo z figurkami motyli. Nie potrafię tego skomentować. Przyznaję, że wtedy odjęło mi mowę."

A ja przyznaję, że emitowany w czwartek "odcinek" troszkę mnie zawiódł, ale też pozostawił pewien niedosyt. No bo z jednej strony człowiek istotą niezwykle ciekawską jest. Chciałby dowiedzieć się czegoś nowego, odkryć tajemnice "magika". Z drugiej jednak strony poznanie szczegółów "sztuczki" może sprawić, że przestanie być ona interesująca, a zdobyte na jej temat informacje wywołają niechęć do oglądania kolejnych... kolejnych... i kolejnych... trików iluzjonisty.


A na koniec pytanie, á propos "wiedzieć" czy "nie wiedzieć". Abstrahując od tematyki dzisiejszego, jakże magicznego posta. Jak jest z Wami? Wolicie spytać o coś, co Was gnębi, dowiedzieć się prawdy od razu, żeby "przespać się" z nią i przemyśleć, ale także po to, by w przyszłości się nie sparzyć? Czy może wolicie żyć w błogiej nieświadomości i cieszyć się chwilą?

Przykład? Seks. Kawalerski/panieński, małżeński, pozamałżeński. Nie ma znaczenia. Wolelibyście wiedzieć, że osoba, z którą sypiacie, sypia jeszcze z kimś innym - co doprowadziłoby zapewne do rozpadu Waszego... "sypiania". Czy według Was lepiej czerpać przyjemności wszelakie z sypiania owego i nie wiedzieć, że równie namiętnych odczuć, sypiający z Wami, dostarcza innej osobie?


P.S.1. Doskonale w tę tematykę wkomponowuje się film "Och Karol 2" - kto nie widział, niech koniecznie obejrzy. Niby śmieszne,                ale... Zobaczcie sami :-)

P.S.2. Zestaw z zeszłej - jakże słonecznej niedzieli. Nie mam w zwyczaju wstawiać "zaległych" fotek, jednak w tym tygodniu całkowicie ulotniła się moja wena do robienie zdjęć. Wiecie... mgła i inne takie :p




















bluzka/blouse - Next (sh)
spódnica/skirt - no name (sh)
torebka/bag - no name (sh)
botki/boots - Dee Zee
pasek/belt - no name
bransoletka/bracelet - Orsay



10 listopada 2012

Burgundy & Grey

Burgund - najmodniejszy kolor sezonu. Hit nad hitami! Wy też macie tak, że widząc ciuch na kimś jesteście zachwyceni, ale kiedy zakładacie go na siebie, uśmiech znika z twarzy? Tak właśnie było ze mną i wszędobylskim burgundem. Bitwa ze swetrami i bluzkami toczyła się dość dość długo. Próbowałam przekonać się do nich w przymierzalniach przeróżnych sklepów i stwierdziłam, że jednak nie ma chemii między nami. Od pasa w górę moje ciało mówi burgundowi "nie". Dlatego też postawiłam na razie na dodatki, ale nie wykluczone, że skuszę się kiedyś na spodnie :-) Co mam na sobie pisać nie będę, bo przecież koń jaki jest, każdy widzi :-)

Tych, którzy lubią mnie czytać przepraszam za dzisiejszy jakże krótki i mało twórczy post. Przy kolejnym się poprawię, obiecuję! Tymczasem uciekam pożywić się pizzą, w celu nagromadzenia sił na jutrzejszy dzień. Jako, że z okazji święta 11 listopada wszystkie galerie handlowe są zamknięte, postanowiłam zażyć trochę ruchu i wybrać się na lodowisko. Każdemu, kto nie miał okazji spróbować, gorąco polecam! Świetna zabawa - oczywiście pod warunkiem, że weźmiecie ze sobą kogoś miłego do towarzystwa...


Zapraszam również tutaj - KLIK.


























 bluzka/blouse - Reserved
komin/tube scarf - H&M
spodnie/pants - Bershka
torebka/bag - Next (sh)
botki/boots - Allegro
pasek/belt - H&M
bransoletka/bracelet - Mohito
pierścionek z zegarkiem/ring with watch - KaphAll




05 listopada 2012

Blue Jeans & Pastels

Jestem ciekawa jak zapatrujecie się na "kaleczenie" języka polskiego. Osobiście mam bzika na punkcie poprawnej polszczyzny, a zawdzięczam to z całą pewnością mojej nauczycielce z podstawówki. Pani Kucharska była "postrachem" szkoły. I to bynajmniej nie dlatego, że tak jak pan od w-fu traktowała nas skakanką i wyzywała od życiowych kalek, ale dlatego, że była cholernie wymagająca. Zostać pochwalonym przez Panią K. to jak zdobyć złoty medal. Obozy były dwa: uczniowie, którzy przed każdą lekcją trzęśli portkami i polonistki nie znosili oraz uczniowie, którzy przed każdą lekcją trzęśli portkami. Po latach Ci pierwsi do dnia dzisiejszego tkwią w tak zwanej dysleksji, dysortografii i innych "dys-ach". Grupa druga (do której mam zaszczyt się zaliczać) jest takim towarzyskim wkurwiadełkiem. Znaczy się przekładając z mego umiłowanego polskiego na nasze, znajomi mają moje czepianie się po dziurki w nosie, a mąż mówi, że tak w towarzystwie poprawiać ludzi nie wypada. Jednak cóż poradzę? Nie potrafię się powstrzymać, jeśli ktoś prosi, żebym podała mu TĄ książkę lub wyłancza świało (w tym miejscu pragnę oficjalnie podziękować Ministerstwu Środowiska za rewelacyjną reklamę). A skoro już przy reklamach jestem to nadmienię, iż w moich ulubionych swego czasu spotach Plusa, Mumiowcy mawiali: "Alegoria - trudne słowo. Metafora - jeszcze trudniejsze słowo". Więc jak nie umiesz, to nie używaj!!! A "aczkolwiek to se na pralkę przyklej".

P.S. "Poszłem" to już według mnie szczyt wszystkiego! 


Jednak ostatnio dość popularne w mediach "kaleczenie", zapoczątkowane przez Dżołanę Krupę, a kontynuowane przez Michela Moran, to coś, co po prostu uwielbiam! Kiedy ta hipnotajzing siewszyna pojawiła się w programie "TAP MADL", społeczeństwo oszalało. Cześć obywateli na punkcie jej urody, cześć z wściekłości, że nie "umi" mówić po polsku. Jednak według mnie Michel bije ją na łeb. Jego "oddaj fartucha" jest nie do przebicia, a "Ten dań, to jest dobry dań" i "Mój bohater miał być jajko" to wisienki na torcie. Uwielbiam człowieka nie tylko za to, że tak przyjemnie kaleczy, ale również z powodu jego ogromnej wiedzy i pasji do gotowania. Wprawdzie, kiedy widzę małże lub ośmiorniczki, w moim żołądku oraz przełyku dzieją się bardzo nieprzyjemne rzeczy. Jednak mimo to, gotowanie tradycyjnych - równie polskich jak mój język dań, sprawia mi ogromną frajdę. 


A mój dzisiejszy stylistyczny dań, jest prosty jak schabowy po lubelsku. W roli przystawki wspomniany w poprzednim poście płaszcz z sh za jedyne 5 zł. Danie główne stanowią nowe lity. Moje jakże liczne, szesnastoosobowe grono fanów na Facebooku wie nie od dziś, że lity poprzednie zostały oddane do reklamacji, w rezultacie czego po pierwsze wpadłam w szał, a po drugie kupiłam nieco inne kopytka w całkowicie innym sklepie! Do tego jeansy i dodatek do dań - pastelowy szal i torba.



P.S. ZAPRASZAM do zakładki Sprzedam.

















 płaszcz/coat - no name (sh)
komin/tube scarf - Reserved
spodnie/pants - Stradivarius
torebka/bag - Tally Weijl
botki/boots - Allegro





29 października 2012

Military coat & aztec nails

Dziś będzie krótko, zwięźle i na temat, gdyż minusowe temperatury spowodowały redukcję ilości moich szarych komórek oraz spowolnienie działania tych, które pozostały. Set prosty jak konstrukcja cepa: rurki w kolorze cappuccino, zestawione z  niebieskim pastelowym swetrem, uzupełnione czarnymi dodatkami. Płaszcz w stylu militarnym upolowałam jeszcze w sierpniu, w sh, za całe 35 zł. Chociaż biorąc pod uwagę, że posiadam jeszcze jeden za 5 zł, ten wydaje się być dość rozrzutnym zakupem ;-)

Niektórzy z Was być może zauważyli, że ponownie zmienił się wygląd bloga oraz nagłówek. Kombinowałam, kombinowałam, aż w końcu wróciłam do pierwotnej, czarno-białej wersji. Zmieniłam czcionkę w nagłówku oraz na kartach i wydaje mi się, że strona nabrała świeżości i przejrzystości. Co myślicie?


ZAPRASZAM do zakładki Sprzedam. Dodałam dużo nowych rzeczy!



Tak jak poprzednim razem proponuję kliknąć pierwszą fotkę i oglądać zdjęcia w tym oknie, które się wyświetla. Może ktoś z Was wie, czemu jakość zdjęć jest wtedy lepsza?























płaszcz/coat - H&M (sh)
sweter/sweater - Tally Weijl
spodnie/pants - Tally Weijl
torebka/bag - no name (sh)
koturny/wedges - Allegro





Ci z Was, którzy śledzą mój Fanpage na Facebooku wiedzą, że postanowiłam nabazgrolić na paznokciach azteckie wzory. Obiecałam, że pokażę, co mi wyszło. No to siup: